Just like the criminal
But I won't have it
I'm not flying into your arms, no"
(Jessie J - Hero)
Witam po dłuższej przerwie (jak zwykle w sumie, jakoś nie udaje mi się przebić częstotliwości pojawiania się postów na większą niż jeden na rok). Duuużo czasu minęło, duuuużo się zmieniło w moim życiu i przede wszystkim duuużo namieszało mi się w głowię ostatnimi czasy.
Praca </3. Taki wniosek z owych zmian nasuwa mi się jako pierwszy. Chociaż cieszę się, że pracuję, że jestem na swoim, to chciałbym wszystkich uprzedzić, że należy bardzo uważać gdzie się pracuje. Mam (nie)szczęście pracować w firmie, gdzie praca nie jest zbyt wymagająca, choć okropnie męcząca, a zarobki są żadne. Mówię tutaj o cudownym tworze, jakim jest zewnętrzne call center jednej z wiodących platform telewizyjnych w naszym kraju kwitnącej lipy. Wykonuję dziennie ok. 250 połączeń w większości do ludzi, którzy mają mnie głęboko w dupie i wciskam im rzeczy, które też mają głęboko w dupie. I to jest ten moment, kiedy chciałbym wygłosić orędzie do narodu - jeśli telemarketer mówi wam, że NIE MOŻE czegoś zrobić, to rzeczywiście NIE MOŻE. Jeśli ma możliwość podłączenia czegoś dodatkowo, zaproponowania niższej ceny czy innych warunków to zrobi to zapewne na początku. Na serio nie chcemy z ludzi zdzierać kasy czy coś w tym stylu, ale większość ludzi nie krępuje się wykrzyczeć nam przez słuchawkę, że jesteśmy złodziejami i naciągaczami. Najbardziej niewdzięczna praca ever. Jedynym plusem jest to, że daje w CV doświadczenie w obsłudze klienta i uczy wieeelu technik marketingowych, które przydają się w życiu. Teraz nawet jak dzwonię do domu to używam mowy korzyści. :D
Jestem coraz bliżej zrealizowania swojego celu, który sobie wyznaczyłem zaraz po przyjechaniu do stolycy i zostaniu słoikiem. Za ok miesiąc mam zamiar wynająć własną kawalerkę. Nie będę musiał prosić rodziców o pieniądze, sam będę w stanie sobie taką kawalerkę utrzymać. To za sprawą drugiej pracy, do której chodzę, ale mniejsza o to. Drażni mnie wynajmowanie pokoju w cudzym mieszkaniu, nie lubię żyć według cudzych, narzuconych zasad i (chcąc, nie chcąc) być czyjąś częścią życia codziennego. Czuję się jak intruz i to nie jest fajne. Grunt, że już niedługo spadam i to mnie trzyma przy zdrowych zmysłach.
Mam ochotę napisać jeszcze o wieluwielu rzeczach, ale chyba trochę wypadłem z wprawy jeśli chodzi o blogowanie. No cóż, mam nadzieję, że szybko do tej wprawy wrócę.
Tymczasem do zobaczenia (mam nadzieję, że za mniej niż za rok)
jakbym słyszał moją bieliznę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz